2025.07.17-18 Keystone, CO (dzień 1)

W Nowym Jorku lato na całego więc czas się ochłodzić. Ogólnie lubimy wyjeżdżać w lipcu ale tylko do miejsc gdzie jest chłodniej. Gdzie wieczorem można ubrać bluzę i usiąść na zewnątrz. W zeszłym roku mieliśmy piękne wakacje na Islandii. W tym roku Afryka trochę nam zabrała urlopu więc mogliśmy tylko rozważać przedłużony weekend. Najpierw myśleliśmy o jakiś parkach narodowych ale biorąc pod uwagę ceny biletów i czas przelotu to znów wygrało Kolorado.

W czwartek o czwartej zamknęłam laptopa i pobiegłam na metro….Darek też podekscytowany zostawił testowanie wina i wskoczył w metro numer 4 żeby się spotkać na terminalu czwartym. Czwórka nas zdecydowanie prześladowała.

Niestety czwórka do samego końca nam towarzyszyła ale nie zawsze szczęśliwie. Niestety nasz lot o numerze 424 był opóźniony o prawie 4h … tak więc czekaliśmy w lounge na lotnisku i tylko dostawaliśmy kolejne wiadomości o opóźnieniu, aż w końcu poszłam do obsługi, spytałam się czy my na pewno dziś wylecimy i zarezerwowaliśmy hotel przy lotnisku w Denver. Mam nadzieję, że ubezpieczenie pokryje bo chyba najdroższy pokój w jakim kiedykolwiek spaliśmy.

Tym razem jedziemy do Keystone. Jest to resort narciarski ale w lato to bardzo przyjemne miasteczko górskie z fajnymi szlakami w okolicy. Rzadko przyjeżdżamy tu w zimie bo jest to resort bardziej rodzinny ale w lecie w sumie czemu nie.

Doczekaliśmy się na nasz samolot. Wszystkie opóźnienia były przez opóźnione wyloty i przyloty z Miami. W lecie do Miami latać? Chyba, że uciekać z tamtego gorąca.

W końcu po 11 w nocy i my mogliśmy wsiąść do boeinga i uciec z Nowojorskich upałów. Lot do Denver zajął nam mniej niż czekanie na lotnisku na samolot. Problem tylko, że wylądowaliśmy o 2 rano czasu Kolorado czyli 4 rano w NY. Bardzo niebezpieczna godzina, żeby jechać w góry. Życie nie ma ceny więc hotel, pomimo, że dość drogi był bardzo dobrym wyborem i już o 2:30 chrapaliśmy w wygodnym łóżeczku.

Troszkę wyspani rano po pysznym śniadaniu wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy w góry. Trochę dnia niestety straciliśmy ale dziś w planie mieliśmy przystosowywanie się do wysokości więc na szczęście nie musieliśmy zmienić planów drastycznie.

Tym razem z lotniska w góry pojechaliśmy inn trasą. GPS zasugerował, żebyśmy ominęli miasto i przejechali przez miasteczko Golden.

Trasa wcale nie dłuższa a zdecydowanie bardziej widokowa. Idzie fajnym kanionem. Co prawda trochę robót drogowych po drodze było bo robią trasę rowerową ale bardzo cieszyliśmy się z tej odmiany.

Wyjechaliśmy na autostradę 70 poniżej Idaho Springs. Kawałek przejechaliśmy autostradą która rzeczywiście była dość zakorkowana i drogą numer 6 ruszyliśmy na przełęcz Loveland. Przełęcz znajduje się na wysokości 11,990 ft (3,654 m), i wyjeżdża na nią normalna droga asfaltowa. W góry z Denver albo jedzie się właśnie przełęczą, albo tunelem. W tunelu nie mogą jeździć ciężarówki z łatwopalnymi substancjami więc droga przez przełęcz jest dość oblegana.

Szybki wyjazd na taką wysokość sprawia, że pierwsze kroki po wyjściu z auta są powolne i oddycha się jakby się przebiegło maraton. Z parkingu na przełęczy jest trochę szlaków. Po ilości samochodów można stwierdzić, że są one dość popularne. My też się kawałek przeszliśmy ale tylko na tak luziku, w jeansach i trampkach.

Z przełęczy zjeżdża się wprost na resort narciarski A-Basin i troszkę dalej jest resort Keystone w którym śpimy.

Na bazę tej wycieczki wybraliśmy Ski Tip Lodge. Nie wiele wczytywałam się w jego historię. Wpadł mi w oko bo miał dobrą cenę, bardzo fajne opinie więc czemu nie. Dopiero na miejscu podczas oprowadzania nas dowiedzieliśmy się, że ma on ważne miejsce w historii miasteczka i resortu Keystone.

Ski Tip Lodge, obecnie jest przytulnym pensjonatem typu Bed & Breakfast. Budynek został pierwotnie wzniesiony w latach 60. XIX wieku jako przystanek dla dyliżansów przemierzających Góry Skaliste. Szczególnie przełęcz Argentine z Georgetown do Montezuma. Przełęcz Argentine nadal istnieje i jest najwyższą przełęczą dostępną dla samochodów w Kolorado. Wyjeżdża się na wysokość 13,207 ft (4025 m). Niestety nie ma tam asfaltu i pewnie dlatego Darek jeszcze ta mnie wyjechał. Ale coś czuję, że po tym wpisie doda to na swoją listę. W XIX wieku Ski Tip służył jako miejsce odpoczynku dla podróżnych i górników zmierzających przez Kolorado. W latach 40. XX wieku nieruchomość została zakupiona przez Maxa i Ednę Dercum, założycieli kurortu Keystone, którzy przekształcili ją w swój dom rodzinny. Z czasem budynek został zaadaptowany na pensjonat i restaurację, zachowując swój historyczny charakter, a jednocześnie oferując nowoczesne udogodnienia. Dziś Ski Tip Lodge słynie z kameralnej atmosfery, rustykalnego uroku oraz znakomitej kuchni, będąc jednym z najbardziej cenionych miejsc w regionie.

Bardzo miły pan Carlos oprowadził nas po całym budynku, a można się tu pogubić. Małe przejścia, skrzypiące schody to urok tego miejsca. Dumni są, że kilka ścian domu jeszcze jest zachowana z XIX wieku, więc musieliśmy o wszystkim posłuchać i wszystko oglądnąć.

Sam ośrodek położony jest nad jeziorem, otoczony górami i podobno czasem odwiedzają go bobry, łosie i misie. Ciekawe czy jakieś zwierzątka podejdą zjeść z nami kolację. Ośrodek też jest położony dość blisko miasteczka więc na nogach w niecałe 30 minut można się przejść pod same wyciągi.

Miasteczko takie sobie. Akurat dziś był market rękodzieł więc trochę pochodziliśmy i podziwialiśmy prace lokalnych artystów. Jednak ceny nie zachęcały do kupowania niczego. Weszliśmy też na piwko ale klimat był taki sobie. Jedyne co było dobre z tego piwka to to że poznaliśmy lokalnego hipka który powiedział nam, że od godziny 16 można wyjechać za darmo kolejką na górę i będzie tam muzyka na żywo. Super pomysł. Napaliliśmy się na lokalną atrakcję, że było przed czwartą to pochodziliśmy jeszcze trochę po miasteczku i parę minut po czwartej stawiliśmy się przy kolejce… a tam kolejka. Masakra. Kolejka ciągła się do miasteczka i bardzo wolno się posuwała. Weszliśmy na jeszcze jedno piwko z nadzieją, że kolejka się rozładuje ale niestety po godzinie nadal kolejka wchodziła głęboko w miasteczko. Olaliśmy muzykę na żywo, kolejkę na górę i inne lokalne atrakcje. My za dużo się wystaliśmy w PRLu żeby teraz stać godzinami w kolejkach.

Dziś kolację postanowiliśmy zjeść w restauracji hotelu. Podobno jest jedna z lepszych i rzeczywiście w miasteczku Keystone jest tylko barowe jedzenie. Nie koniecznie coś co my byśmy chcieli. W naszym ośrodku restauracja oferuje cztero-daniową kolację w stałej cenie $120 na osobę. Nie jest to najtańsze ale niestety albo ma się jakość albo cenę.

W hotelu podobno jesteśmy tylko my i jakaś jeszcze jedna para. Natomiast na kolacji było pełno ludzi. Każdy stolik zajęty. Widać, że dużo ludzi przyjeżdża tu żeby zjeść coś fajniejszego niż hamburger z frytkami.

Nasza kolacja składała się z zupy, przystawki, dania głównego i deseru. Z ciekawostek to ja wzięłam sałatkę z fetą, arbuzem i awokado i miętą. Bardzo ciekawa i orzeźwiająca kombinacja. Na danie główne, ja wybrałam baraninę bo z tego Kolorado słynie a darek wieprzowinę. Jedzenie było przepyszne… ale dużo. Dobrze że mieliśmy wino które pomagało w trawieniu.

Zamówiliśmy Chateaunef du Pape, jedno z moich ulubionych win francuskich. Tylko, że Darek tak zamieszał się w nazwach, że dostaliśmy droższe wino w cenie tańszego. Bo się okazało, że winiarnia robi dwie wersje wina Telegraphe (droższe) i Telegramme (tańsze). Jak w ogóle winiarnie mogą robić wina z tak podobnymi etykietami i nazwami a ceną dwa razy droższą. Nie dziwne, że nawet wprawieni somalierzy się mylą.

Deser podali nam przy kominku. Ski Lodge ma największy działający kominek w całej dolinie. To już chyba wiecie gdzie Darek będzie dziś spał.

Niektórzy w lecie ogrzewają się słońcem, my ogrzewamy się kominkiem. Uwielbiamy ten górski klimat gdzie w nocy temperatura spada do 10C i można się wyspać w ciszy przy uchylonym oknie. A jak tylko zimno to zawsze można zejść na dół i spędzić miły czas przy kominku. My zajęliśmy kanapę wprost na przeciwko kominka i zwolniliśmy miejsca dopiero parę godzin później jak przetrawiliśmy pyszną kolację.

Siedzielibyśmy dłużej ale jutro czeka nas bardzo ciekawy szlak i wypadałoby wcześniej wstać co by wychodzić na szczyt przed południem i uniknąć skwaru, który nawet w górach jest w środku dnia.

Next
Next

2025.05.30-31 Doha, QA (dzień 12-13)