Traveling - it leaves you speechless, then turns you into a storyteller.

Polska, Dania Ilona Polska, Dania Ilona

2025.09.18-22 Polska & Kopenhaga, DK

Od gór do morza. Tak ciągnie się Polska i tak ciągną się nasze wakacje. Byliśmy na Łysej Polanie, przejeżdżaliśmy przez środek (Łódź) i byliśmy nad morzem w Kołobrzegu. Więc jakby na to nie patrzeć to zwiedziliśmy całą Polskę. I pomimo, że tu się urodziliśmy i wychowaliśmy to nadal są miejsca które odkrywamy.

Lubię jak dojeżdżamy do Bornego Sulinowa. Droga tam jest długa, i chce się jak najdłużej zostać na autostradzie, ale jak się już z niej zjedzie, to pojawiają się łąki, pola, jeziora i drzewa… nic więcej. Nie ma miast, nie ma blokowisk, biurowców, jest tylko przestrzeń i bardzo ładne zachody słońca.

W Bornym spędzamy co roku parę dni. Chodzimy po lesie, zbieramy grzyby jak są a czasem nawet uda się zrobić ognisko.

Nigdy nie byliśmy grzybiarzami ale lubimy je jeść, lubimy chodzić po lesie i tylko jeśli jest ktoś z nami, kto potrafi zweryfikować czy to co znajdziemy jest jadalne to od razu robi się dzień pełen frajdy na świeżym powietrzu.

W deszczowe dni zbiera się grzyby, w ciepłe dni zbiera się drzewo na ognisko. Mieszkanie przy lesie ma swoje plusy… W tym roku nie mieliśmy za dobrego sezonu ogniskowego. Na biwak pojechaliśmy tylko raz ale po pierwszej nocy już nam powiedzieli, że więcej ognisk nie można robić bo jest za sucho… buu… Na szczęście mogliśmy to nadrobić i Darek miał ognisko jakie mu się marzyło. Długie, duże, z wędzonym boczkiem i przepyszną kiełbasą a do tego oczywiście piwko Połczyn. Najlepsze piwo na świecie!

Połczyn odkryliśmy kilka lat temu. Lubimy próbować lokalne browary, piwo przemysłowe nie jest naszym pierwszym wyborem jeśli mamy opcję spróbować coś lokalnego. No i takim oto sposobem odkryliśmy Połczyn i już nic nie jest takie samo.

Będąc na północy Polski staramy się też odwiedzać miasta nad Bałtykiem. Tym razem padło na Kołobrzeg.

W dzieciństwie nie pamiętam dużo wakacji nad morzem. Oboje z Darkiem byliśmy bardziej wychowani w górach a ja dodatkowo w Warszawie w której spędzałam prawie każde wakacje. Z tych nielicznych pobytów nad morzem pamiętamy jednak parawany, piasek który “gryzie” i lody włoskie albo watę cukrową.

Parawany do dziś są nawet w połowie września dużo ludzi wyszło na plażę się poopalać i skorzystać z ostatnich słonecznych dni. My do wody nie wchodziliśmy bo standardowo nawet strojów kąpielowych ze sobą nie mamy, ale palce zostały zanurzone.

Zarówno w Kołobrzegu jak i w Zakopanym jestem zniesmaczona ilością sklepików z badziewiem. Jeździmy trochę po świecie. Chodzimy w miejsca gdzie i rodziny z dziećmi przyjeżdżają ale nigdzie na świecie nie widziałam aż tylu budek ze śmiesznymi zabawkami. Jakoś w ogóle się to nie komponuje a dodatkowo psuje cały nastrój miasta. Dużo lepiej by było porobić knajpki gdzie można usiąść na piwko… no ale tak, w Polsce z tym ciężko bo każdy autem, a kasę lepiej wyciąga się od dzieci niż od dorosłych. Dobrze, że my nie mamy dzieci i zamiast wydawać majątek na Pokemony możemy odejść trochę dalej i zjeść dobrą rybkę.

Urozmaicony czas na pomorzu w cudownym towarzystwie minął szybko. Niestety nasze wakacje dobiegają końca. Szczerze to już trochę tęskni mi się za domem. Nie wiem czy mogłabym kiedyś pojechać na dłużej niż 2tygodnie. Pewnie wtedy całkiem inaczej człowiek wszystko planuje, mniej intensywnie, więcej domowych dni. Zanim jednak dolecieliśmy z Polski do Stanów mieliśmy jeszcze jedną noc w Kopenhadze.

Niestety Kopenhaga przywitała nas deszczem. Tak więc nici z naszego chodzenia po mieście szlakiem Hansa Christiana Andersena i zobaczenia Syrenki. Udało mi się tylko wyciągnąć Darka do zamku Rosenborg. W środku nie zwiedzaliśmy bo już było zamknięte ale z zewnątrz, zamek i ogrody prezentowały się bardzo fajnie.

Deszcz nas zagonił do restauracji The Olive Kitchen & Bar, gdzie postanowiliśmy zjeść kolację. Bardzo dobra restauracja choć nie miała lokalnego vibe. 90% amerykańskich turystów którzy chcieli płacić kartami Amex… dlaczego w Europie ich tak nie lubią? Kiedyś za Amex płaciło się dużą prowizję, ale to już było. Teraz jak naprawdę chcą amerykańską kasę od turystów to powinni zacząć ją przyjmować.

Z Europą i Kopenhagą pożegnaliśmy się w lokalnym barze, nie było jednak klimatu więc wróciliśmy do hotelu. Europa nie jest przystosowana dla samotnych ludzi. W Stanach możesz iść sam do baru czy restauracji, usiąść przy barze i zawsze kogoś ciekawego możne spotkać albo przynajmniej pogadać i pośmiać się z barmanem. Darmowa terapia jak nic. W Europie… głównie każdy siada przy stoliku we własnej grupie. Ale to nic, my zawsze zagadamy jak nie barmana to do kelnera i rozkręcimy jakoś tą imprezę.

Read More
Polska Ilona Polska Ilona

2022.08.30-31 Borne Sulinowo, PL (dzień 4-5)

Kolejny dzień kolejna przygoda. Borne Sulinowo jest samo w sobie bardzo fajnym turystycznym miasteczkiem gdzie można odpocząć i się zrelaksować. Jest też bardzo dobrą bazą wypadową aby zwiedzać okolicę i okoliczne jeziora.

Na kolejny dzień postanowiliśmy zwiedzić Drawski Park Krajobrazowy. I drogą z Czaplinka do Połczyna Zdrój. Drawski Park został utworzony w 1979 roku i zajmuje powierzchnię 38tys ha. Znajdują się tu cenne obiekty krajobrazowe jak jeziora, wały morenowe, głazy narzutowe. Jest też bardzo dużo unikatowej fauny i flory. My skupiliśmy się na jeziorach i ogólnym podziwianiu krajobrazu.

Największe jezioro w tym parku to jezioro Drawsko. Powierzchnia wody wynosi 1781,5 ha. Ciągnie się ono właśnie od Czaplinka do Połczyna.

W Czaplinku jest mały ryneczek i oczywiście piękne jezioro, natomiast Połczyn nam się strasznie spodobał. Poczynając od browaru, przez piękne park zdrojowy a kończąc na uroczym ryneczku i ulicy parasoli.

Zanim jednak dojechaliśmy do Połczyna to zatrzymaliśmy się w zamku Drahim. Jest to zamek templariuszy z czasów średniowiecza. W końcu XIII wieku na tereny Drawskiego Parku sprowadzony został zakon rycerski templariuszy. Zostali oni powołani do obrony granicy przed narastającą agresją brandenburską.

Zamek przez setki lat przeszedł wiele a w 1759 został spalony. Aktualnie zamek jest trochę odrestaurowany. Odbywają się tu pokazowe turnieje rycerskie i inne imprezy. Chodząc po terenie zamku można przymierzać zbroje rycerskie, pozować z tarczą czy usiąść przy stole biesiadnym z kawką.

Zamek jest nie wielki ale chodząc po nim czułam się jakbym przeniosła się w czasie. Byłam na Wawelu i innych zamkach średniowiecznych ale tutaj ta historia jakoś żyje i wspomnienia ze szkoły jak uczyliśmy się o królach polskich i czasach Piastów czy Jagiellończyków.

Po zamku pojechaliśmy prosto do Połczyn Zdrój. Połczyn jest uzdrowiskiem i jest popularną destynacją aby odpocząć i podreperować zdrowie. Słynie on z wód zdrojowych na których robią piwo. Darek zakochał się w ich piwie… no w końcu to samo zdrowie pić wodę zdrojową… a, że troszkę zachmielona ta woda to nie ważne… smak jest lepszy.

Tak więc na początek odwiedziliśmy browar. Niestety tutaj w browarze jest sklep firmowy ale nie ma możliwości usiąść i wypić piwko. Wrzuciliśmy więc skrzyneczkę do bagażnika i ruszyliśmy w kierunku parku zdrojowego. Przepiękny duży park z amfiteatrem, jeziorkami, mostkami i nieskończoną ilością alejek. Przepiękny. A w środku mała knajpka w której można napić się piwa Połczyńskiego albo przyjść wieczorem na dancing… wygląda, że goście pobliskiego sanatorium często się tam bawią.

Zamówiliśmy po piwie z parasolkami i co przeczytaliśmy na etykiecie piwa?

Nieskazitelnie czyste środowisko, niepowtarzalny mikroklimat Szwajcarii Połczyńskiej, woda czerpana ze źródeł zdrojowych.

Samo zdrowie…. nie?

Źródła zdrojowe stały się podstawą rozwoju funkcji uzdrowiskowej Połczyna Zdroju. Leczniczy charakter wód na trwałe ukształtował jego charakter i pozwolił mu stać się prężnie rozwijającym miastem uzdrowiskowym. W roku 1705 Jakub von Krockow Junior wybudował tu pierwszy dom zdrojowy.

Wody zdrojowej się napiliśmy prosto z fontanny, piwka z parasolkami też spróbowaliśmy… Darek tylko poszkodowany musiał pić tak zwaną zerówkę. W Polsce bardzo mocno przestrzegane są przepisy odnośnie prowadzenia samochodów po alkoholu. Dlatego strasznie popularne są piwa 0%. W Stanach sprawa wygląda inaczej i dozwolone promile różnią się między stanami. Nie żebyśmy chcieli pić dużo alkoholu a potem prowadzić samochód. Jesteśmy przeciwni temu. Jedno piwko pewnie można, choć w Polsce lepiej pić zerówkę, bo głupio by było stracić prawo jazdy przez taką gupotę.

Ostatni punkt programu w Półczynie to oczywiście parasolki. Skoro pojawiają się często na suwenirach, etykiecie piwa itp to trzeba było je zobaczyć. Na długości całej ulicy powieszono kolorowe parasolki. Podobne akcje są dość popularne również w innych miastach Europejskich. Jest to ciekawy sposób nie tylko na przyciągnięcie turystów, którzy chcą mieć fotkę na instagram ale też ładna dekoracja miasta czy ochrona przed słońcem

Dzień zakończyliśmy nad jeziorem Komorze. Akurat trafiliśmy na zachód słońca i było pięknie.

Na tym wyjeździe po okolicy Darek zobaczył kilka jezior. Nie widział jednak jeszcze tego najważniejszego, jezioro Pile. Dobrze, że następnego dnia (środa), taty przyjaciel p.Edward zaprosił nas na swoją łódkę i rozkoszując się ładną pogodą pływaliśmy po jeziorze. Udało nam się nawet sterować łódką przez prawie cały czas wycieczki.

Nas czas w Bornym dobiega końca. W czwartek czas ruszać w dalszą drogę. Plan jak zwykle napięty ale będzie jeszcze parę ciekawych miejsc które wam opiszemy.

Read More
Polska Ilona Polska Ilona

2022.09.29 Borne Sulinowo, PL (dzień 3)

W Bornym Sulinowie spędziliśmy trzy pełne dni. W ciagu dnia robiliśmy wycieczki po okolicy a wieczorami szliśmy na obiadek do pobliskich restauracji.

Pierwsza wycieczka była najbardziej oczekiwana przeze mnie. Wrzosowiska…nigdy w sumie wrzosowisk nie widziałam. Słyszałam, że w Bornym są piękne ale jak usłyszałam, że kwitną to już w ogóle byłam w siódmym niebie.

Wrzosowiska Kłomińskie sa największe w Polsce i jednych z największych wrzosowisk w Europie. Położone są na terenie dawnego poligonu wojskowego. Dojazd na nie jest jak na poligon ale warto było. Teoretycznie wrzosowiska kwitną na przełomie sierpnia i wrzesnia ale my chyba nie trafiliśmy na ich szczyt. Jeszcze brakuje im paru dni. Ale i tak było super zobaczyć takie połacie i przestrzenie obsypane wrzosami.

Skąd wzięły się wrzosowiska? Teren Bornego Sulinowa w 1935 roku został przeznaczony na artyleryjski poligon wojskowy. Ludność z tych obszarów decyzją władz niemieckich została wysiedlona. W czasie II wojny światowej pierwotnie zajęte tereny powiększono i poligon sięgał aż terenów uwczesnej Pustaci Diabelskiej. Po II wojnie światowej tereny te przejęły wojska radzieckie i używały ich jako poligon wojsk rakietowych i zmechanizowanych. Rosjanie stacjonowali tu do 21 sierpnia 1992. Intensywna eksploatacja terenu poligonu przez wiele lat doprowadziła do całkowitego zniszczenia roślinności pierwotnej. Przywracaniu roślinności na terenach poligonu podjęło się Nadleśnictwo Borne Sulinowow. W wielu miejscach pomagała sama natura - wrzos zaczął wtórnie porastać obszary pozbawione pierwotnej szaty roślinnej. A pozostawienie terenów bez wprowadzania roślinności leśnej pomogło stworzyć jedne z największych wrzosowisk w Europie.

Na przyszłość trzeba pamiętać, że wyjazd/wjazd od Nadarzyc jest lepszy. Nie jest to droga zalecana przez Google bo nie ma tam asfaltu ale w końcu lepiej jest jechac jechac po żwirze niż po takich koleinach że się człowiek zastanawia gdzie wjechać kołem, żeby nie urwać czegoś.

Po wrzosowiskach przyszedł czas na Szczecinek. Z Bornego do Szczecinka jest jakies 20-30 min samochodem i jest to najwieksze miasto w tej okolicy. Położone między trzema jeziorami (Trzesicko, Wielimie, Wilczkowo). Przy czy jezioro Trzesicko dochodzi bezpośrednio do centrum miasta i można nad nim pospacerować. Tak też właśnie rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta.

Szczecinek ma piękne deptaki wokół jeziora i stare miasto z ryneczkiem. Jest też dużym węzłem kolejowym bo z dworca odjeżdżają pociągi we wszystkie końce polski (a przynajmniej do wszystkich większych miast). Pomimo dość dobrych połączeń kolejowych nie jest to miasto turystyczne. Więcej spotyka się tu lokalnych ludzi pracujących, przyjeżdżających na zakupy, czy załatwić sprawy urzędowe.

Jest to bardzo przyjemne miasteczko, żeby sobie pochodzic, usiąść w ogródku na piwku czy pospacerować. Widać, też że ciągle się rozwija więc ciekawe jak będzie wyglądać za parę lat. Myślę, że będzie tylko lepiej.

Read More
Polska Ilona Polska Ilona

2022.08.28 Warszawa i Borne Sulinowo, PL (dzień 2)

Borne Sulinowo, Groß Born, czy Борне-Сулиново to nasza kolejna destynacja. Miasteczko położone w centralnej części Pojezierza Drawskiego przeszło w swojej historii przez wiele rąk aby w 1993 roku uzyskać prawa miejskie.

Historia Bornego jest bardzo ciekawa. Nie wiem czy mi się uda tu ją opisać więc polecam Wikipedię.

Dla mnie historię Bornego najbardziej przybliża mur. Przy ulicy Orła Białego na murach, poprzez zdjęcia ukazana jest cała historia miasta od czasów jak była to wieś Linde (póżny wiek XIX).

Z końcem wieku XIX i początkiem XX ludzie mieszkali sobie tu spokojnie we wsi zwanej Linde. Potem zaczęły się jazdy. Najpierw wszedł Hitler ze swoimi wojskami i stworzył tu koszary wojskowe. Po wyzwoleniu pojawili się Rosjanie a teraz to już jest mieszanka wybuchowa. Ale najważniejsze, że wybuchowa śmiechem. A dlaczego mieszanka? Dlatego, że do Bornego Sulinowa zjeżdżają ludzie z całej Polski. Ludzie którzy mają dość dużych miast, monotonnej pracy i chcą cieszyć się życiem. Co nas sprowadziło do Bornego? Sprawy rodzinne ale też chęć odpoczęcia i pobycia trochę w lesie. Bo prawda jest taka, że gdzie tu się nie wyjdzie to widać albo las albo jezioro (którego w zasadzie nie widać bo otoczone jest lasem).

W Bornym czas płynie leniwie ale tak pozytywnie leniwie. Z jednej strony nikomu się nigdzie nie spieszy a z drugiej każdy jest zajęty swoim hobby i słabo ma czas na wszystko. A jak znajdzie troszkę czasu to idzie do baru “Pod Orłem”, żeby się rozerwać i spędzić miło czas z przyjaciółmi bo tam każdy jest przyjazny i chętny do rozmowy.

My w Bornym spędziliśmy cztery noce. W niedzielę wylądowaliśmy w Warszawie. Lot z Amsterdamu nawet udał nam się bez żadnych przygód. Straszyli nas, że lotnisko w Amsterdamie nie ogarnia napływu turystów ale odstukać wszystko poszło sprawnie. W Warszawie wypożyczyliśmy Merola i ruszyliśmy po ciastka… to już jest tradycja, że pobyt w Bornym zaczyna się od wyśmienitych ciastek z Deseo.

A jak już pojechaliśmy do Fort 8 (Suwak) w Warszawie po ciastka to nie obyło się bez lunchu w BeefShop. Darek jak wszedł i zobaczył te wszystkie mięska to aż mu szczęka opadła i stweirdził, że jak kiedyś w Polsce zamówi steaka (a chce spróbować jak rodacy robią amerykański specjał) to zamówi go właśnie tu i teraz. No więc poleciał T-Bone…z masłem czosnkowym rozpływający się po ciepłej powierzchni mięsa.

Ocena - jakość można porównać do dobrych steaków robionych w domu na grillu. Troszkę mu jednak brakowało do steaków najwyższej jakości przyrządzanych w dobrych Steakhousach w Stanach czy innych krajach. Ale będą z nich ludzie. Moja kanapka z pastrami była przepyszna i pobiła słynne kanapki z Katz’s Deli.

Pojedzeni ruszyliśmy w drogę. Mieliśmy do pokonania około 450 km a że trasy nie należały do najszybszych to przewidywany czas przejazdu to około 5h. Mniej więcej tyle nam to zajęło. Tak więc po dojechaniu o 8 wieczór pozostało zjeść tylko pyszne pierogi, które już na nas czekały. Tak się na nie rzuciliśmy z czystego łakomstwa, że nawet zdjęcia nie zrobiliśmy. Ale były przepyszne. Darek stwierdził, że poezja i lepszych nie jadł w życiu…a trochę już żyje i pierogów trochę też już zjadł.

Read More